Rozdział : 11 "Koniec zmartwień ? "



Rozdział 11.
" Koniec zmartwień? "



Byłam w takim szoku, że nie byłam pewna czy znów nie zemdleje. Nagle ze zwiniętego z bólu Denzetsu uwolniła się jakaś różowo-granatowa zorza, która rozprzestrzeniła się na cały obszar królestwa. To właśnie dało efekt przewijanego filmu.
Nawet nie zauważyłam kiedy Sarabi wróciła z chłopakami.
Po chwili Risa stała przed Denzetsu i mamrotała coś po swojemu po czym wchłonęła cała zorzę z wydobywającą się z jego ciała.
W pewnym momencie było już po wszystkim, Denzetsu z ledwością zdołał podnieść się na własne nogi uciskając przy tym poważnie skaleczoną i krwawiącą rękę.
- Wy dranie, wszystko zrujnowaliście !
- Nie Denzetsu to ty wszystko zrujnowałeś.
Pixies ze spokojnym głosem uspokajał krwawiącego przestępcę.
- Co ty bredzisz Pixies ! Czy ty siebie słyszysz ? Właśnie pozbawiłeś mnie mocy dzięki której mogłem przywrócić władzę obu narodom !
- Co ja bredzę ?! Co ty bredzisz do cholery ! Chciałeś na nowo skłócić dwa rody, które od paru lat zawarły pokój i w końcu połączyły siły dzięki czemu stały się niezwyciężone! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co chciałeś zrobić?!
- Nic nie rozumiecie, nic a nic. Ale to już przeszłość .... Następnym razem nikt mnie nie zatrzyma NIKT!
Denzetsu rozsmarował przed sobą swoją krew w jakieś dziwne znaki po czym zaczął coś do siebie mamrotać.
- Ucieka !
Risa rzuciła się w stronę uciekiniera chciała rozmazać napis na ziemi, lecz nie zdążyła. Dezetsu przepadł zniknął w świetle napisu na podłodze. Po chwili cała atmosfera napięcia przepadła razem z tym zdrajcą. Wszyscy odetchnęli z ulgą, po czym Sarabi potrząsnęła głową.
- Othis ! Gdzie jest OTHIS !
Oczy Sarabi napłynęły łzami, w panice zaczęła biec do środka świątyni w kierunku w którym zabrali jej ukochanego. Wtem mnie się przypomniało o tych dwóch wrzodach.
- A gdzie Kotaru i Kitsune ?!
Zaczęłam chaotycznie się rozglądać za nimi.
- Pixies gdzie Kotaru ?
Pixies ze spokojną miną podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- Spokojnie te dwa dałny, mimo że są w jednym pomieszczeniu i pewnie chcą się aktualnie pozabijać są bezpieczni,  jest z nimi mój najlepszy przyjaciel, a przy okazji pilnuje też ich sam Pan Akai.
Pixies uśmiechnął się do mnie zadowolony z faktu, że jego przyjaciel zajął się tymi debilami. Lecz jakoś w to nie uwierzyłam, że niby z nim mają być bezpieczni. W końcu to przyjaciel Pixiesa, a on jak musi to jest straszny trochę nawet jak Denzetsu .... Ehh ...

***

Sarabi zeszła po schodach świątyni w dół szukając Othisa, nagle przed nią ukazał się ogromny korytarz wysoki i łukowaty, a w nim pełno cel w których przetrzymywano wilki.
- Othis ?! Othis najdroższy gdzie jesteś ?! Proszę odezwij się ?! Othis ?
Sarabi weszła z przerażeniem i łzami w oczach do korytarza, otwierała każde kraty innym wilkom lecz nigdzie nie mogła znaleźć Othisa. Otwierając ostatnią kratę błagała bogów by był tam jej ukochany, niestety... za ostatnią kratą siedział stary wilk, może nie tak stary jak królowie lecz w podobnym wieku. Jednakże widok starca nie ucieszył Sarabi lecz pogrążył ją w smutku. Samotna lisica upadła przed starcem z braku sił i rozpłakała się tak mocno, że starzec podchodząc do niej objął ją z całych sił.
- Dziecko kochane co się stało, wyglądasz jakbyś straciła ostatni promyk nadziei do życia na tym świecie.
- Denzetsu .... To przez Denzetsu...
- Przez starszego Panicza ? Co Panicz zrobił ?
- On, to on pozbawił mnie mojego ukochanego, najdzielniejszego, najprzystojniejszego, najmądrzejszego, najukochańszego.... Othisa.... Ale już go nie ma .... On go pewnie ..... zabił.
Z trudem przez gardło wydusiła te okropne słowo. Starzec poklepał ją po głowie. Po czym wstał i pomógł jej stanąć na nogi.
- Dziecko kochane z tego co słyszałem będąc zamkniętym, kogoś jeszcze z wilków zabrano do lochów, ale tam taka młoda kobieta nie przeżyła by widoku tak okropnego jakiego może tam zastać.
- Pójdę ! Pójdę dla ukochanego !
Starzec otarł policzek Sarabi od łez i spojrzał jej prosto w oczy.
- Kochana jeżeli twój skarb był tam torturowany, to uwierz mi ani ty, ani on nie chciałby by jego ukochana widziała go w takim stanie.
- Ale ja muszę nie mogę go tu zostawić, muszę po niego iść. Proszę powiedz mi gdzie są te lochy, w którą stronę muszę biec po niego! Proszę, proszę powiedz mi.
I tak znów oczy Sarabi nabierały łez. Gdy starzec to zauważył głęboko westchnął.
- Ja po niego pójdę dla dobra was obojgu. Ty uratowałaś mnie, to ja uratuje twojego ukochanego.
- Naprawdę ?! Proszę pozwolić mi iść z panem, proszę.
- Niestety nie mogę na to pozwolić byś poszła ze mną, ale obiecuję tobie że go przyprowadzę, mówiłaś, że nazywał się jak ?
- Othis, Othis proszę Pana.
- A jego ukochana to ?
- Sarabi.
Sarabi spojrzała na odchodzącego w ciemności  starca który pomachał jej ręką.
-Dziękuje!
Lisica wytarła łzy i odmachała staremu wilkowi. Ten zaś zszedł w ciemne lochy. Wykopnięciem wyłamał stare drewniane drzwi.
- KTO TAM !? NAWET NIE WAŻ SIĘ ZBLIŻAĆ !
- Spokojnie młodzieńcze.
Starcowi ukazał się młody osobnik który był przykuty z rękami ku górze do kamiennych ścian. Miał on na sobie porozrywaną koszule która była cała od krwi, jego ciało wyglądało jak biczowane. Na oczach miał przewiązaną czarną opaskę, która z prawej strony była przesiąknięta krwią, jego twarz była cała poobijana z nosa leciała krew.
- Czy to ty nazywasz się Othis ?
- "Nic ci nie powiem, nikomu nic nie powiem taka duma WILKA! "
- Piękny fragment księgi wybrałeś żołnierzu, ale dalsza część jej mówi "Swojemu tylko ufam, swojemu sercu też, a do szaleństwa swojej miłości dla której żyje na tym świecie ...", a mnie właśnie przysłała twoja jedyna miłość ....
Othis przybrał spokojną pozycje i lekko się zdziwił.
- Zaraz, chwila moment tylko żołnierze znają słowa z księgi.
Starzec powoli podszedł do czarnowłosego, Othis odruchowo odwrócił głowę, gdy ten chciał mu zdjąć opaskę z oczu.
- Witaj Othisie.
Starzec uśmiechnął się do przykutego do ściany, jak gdyby nic.
- Porucznik ?!
Othis zszokowany odetchnął ze spokojem.
- No witam. Ale cie oszpecili żołnierzu .... Twoja ukochana Sarabi nie będzie z tego pewnie zadowolona.
-Sarabi ?! Sarabi tu jest ?!
-Spokojnie młodzieńcze wiedziałem, że jest ona dla ciebie ważna dlatego kazałem zostać jej u góry, była załamana jak otwierała każdą z cel, a cię tam nie było. Gdy otworzyła moją cele załamała się do końca, ona naprawdę cię kocha dbaj o taką kobietę. A teraz w drogę!
- Poruczniku?
- Słucham?
- Uwolni mnie pan ?
- Othis , jestem stary,a wyważyłem drzwi.
- Ale magia poruczniku.
- Othis nie ma już magii od dobrych 30 minut, nie wieżę, że jeszcze się tak męczysz.
Othis ze zdziwieniem spojrzał w górę na kajdany i po prostu spuścił ręce na dół, kajdany pękły na pół.
- Nie mógł porucznik tak od razu ?
- Jesteś jeszcze młody, musisz się jeszcze dużo nauczyć. A teraz chodźmy do niej bo kruszyna wpadnie w depresje.
- Heh... Kruszyna pan chyba jej nie zna.
Othis udał się za porucznikiem schodami w górę lecz nagle...
- Słyszałeś ?
-Tak , poruczniku to w tamtej komnacie.
Przeraźliwe krzyki dobiegały zza drewnianych drzwi, tym razem Othis wyręczył starca i to on wywarzył drzwi, ku ich zdziwieniu ukazał się Pan Utsuki.
- W końcu , poruczniku ! Co tu się wyprawia, nic nie pamiętam ! Jak ja się tu znalazłem ? Othis ?! Ty też tu ? Do WILKA co ci się stało dziecko ?!
Pan Utsuki z przerażeniem podbiegł do Othisa, złapał go za twarz wykręcając ją we wszystkie strony.
- Wilku święty kto ci to zrobił?
- Prawdopodobnie Denzetsu.
- Denzetsu ?! A ! Gdzie Akai !
Utsuki zaczął gwałtownie się rozglądać.
- Nie widzę go, gdzie on jest ?
- Nie wiemy, gdzie on jest ale lepiej wyjdźmy z stąd, pewnie wszyscy nasz szukają.
Tym razem Sarabi zauważyła wychodzącego starca, a za nim Othista, nie mogła się powstrzymać. Zapłakana podbiegła do niego złapała go za twarz i przyjrzała mu się z bliska.
- Co on ci zrobił ? Twoje oko ...
Zmartwiona spuściła z niego wzrok, ten zaś chwycił jej dłoń i przyciągnął ją bliżej siebie, oparł czołem o jej czoło.
- Ktoś mi powiedział kiedyś, że wygląd się dla niego nie liczy ... pamiętasz ?
Othis delikatnie uśmiechnął się do niej.
- Ha... Pamiętam jak bym miała nie pamiętać skoro ja to powiedziałam, gdy puszczałam ukochanego do wojska, gdzie mógł zginąć.
- A no i co teraz zrobisz?
- Odpowiem na twoje stare pytanie. Jeśli mi pozwolisz oczywiście.
- Moje pytanie ?
- Tak to na które czeka każda kobieta która ma ukochaną osobę.
- Chyba wiem które pytanie pozwolisz, że je powtórzę.
-Oczywiście.
- Srabi z rodu Lisów z pod królestwa rządów Króla Akai, czy zechciałabyś wyjść za mnie ?
Porucznik razem z Panem Utsukim przypatrywali się temu zszokowani.
- OTHIS stop, pauza, momenci, super że chcesz się oświadczyć i to właśnie zrobiłeś i w ogóle, ale zdajesz sobie z tego sprawę co właśnie robisz robisz ten sam błąd co Akai! Wiesz co może się stać !
Sarabi to również dotyczy ciebie.
-Poruczniku my już dawno podjeliśmy tą decyzję, a więc Sarabi twoja odpowiedź to ?
- Chwila moment też chciałbym coś powiedzieć , Othis kiedy traci się kogoś cennego trudno jest się potem pozbierać pamiętaj, ale pamiętaj również o tym że trzeba słuchać serca.
Kończąc zdanie Pan Utsuki uśmiechnął się do nich uchylając głowę na pozwolenie.
- A więc Srabi ?!
Srabi spojrzała na Othisa, uśmiechnęła się do niego i go pocałowała.
- Oczywiście, że za ciebie wyjdę!

***

Po chwili ujrzałam, wilki wychodzące ze świątyni. Po dłuższej chwili zauważyłam Sarabi, która podtrzymywała poranionego Othisa, za nimi szedł jakiś starzec i pan Utsuki.
- Akai ! Jest tu Akai ?!
Pan Utsuki zaczął wypatrywać swojego przyjaciela, po czym podszedł do Pixiesa.
- Gdzie on jest, żyje prawda? Powiedz, że jest cały.
Utsuki spojrzał na niego z przerażeniem w oczach ale Pixies tylko się ukłonił.
- Pan Akai jest bezpieczny, aktualnie znajduje się w siedzibie wilków.
- Ahhh.. Jaka ulga, A gdzie ten zdrajca ?! DENZETSU ! WYŁAŹ !

- Niestety Denzetsu zdołał uciec.
- Tss... Nic na to nie poradzimy, jedyne co możemy teraz zrobić to wydać rozkaz do wojska o pościg za nim. Z resztą widzę, że to dzięki tobie Pixies wszystko wróciło do normy. Zwołałeś całą załogę ?
- Hah.. Oczywiście.
Pixies cały oblany dumą odpowiadał panu Utsuki. Po chwili porucznik się wychylił z całego tłumu.

- Oh.. Pixies naprawdę się spisałeś, o widzę nawet pannę  Risę ile to lat minęło ! Banshi ! Piękności ty moja!
- Oj nie słodź mi tak ! Poruczniku bo się zarumienię, po tak wyczerpującej misji chodźmy się czegoś razem napić, ale ty stawiasz jak zawsze.
- Tak, tak piękna.
Porucznik podszedł do Banshi wskazując na drogę która prowadziła w las, ta zaś poszła za nim.
- Ja też już będę się zbierać, cieszę się, że mogłam pomóc.
Risa ukłoniła się w stroną pana Utsuki i zniknęła. Ja zaś pytająco lekko zszokowana tym spojrzałam na Pixisa.
- Nie pytaj.
Tylko tyle usłyszałam w odpowiedzi.
- Chodźmy lepiej po pana Akai i po następców tronów.
- Tak, tak dobry pomysł.
Pan Utsuki zaraz wziął nogi za pas i ruszył w kierunku wilczej willi. Dochodząc do niej otworzyły się wrota z których wyszedł Pan Akai.
- Akai przyjacielu martwiłem się !
Pan Utsuki podszedł do pana Akai i przytulili się na ogromnego niedźwiadka.
- Ja również się martwiłem, o ciebie. Przyjacielu powiedz mi co się stało?
- Ehhh... Nigdy bym tego nie przypuszczał, ale nie uwierzysz mi. To wszystko było sprawką Denzetsu.

- Co?! Nie możliwe !
Pan Akai z niedowierzaniem patrzył na pana Utsuki.

- Utsuki mówisz prawdę ?
- Najprawdziwszą.
- Nie mogę w to uwierzyć ! Mój syn, Mój syn który jako pierwszy urodził się czystej krwi, z mieszanej krwi ! Jak on mógł mi to zrobić ?
Pan Akai wyglądał na załamanego, jakby stracił dziecko, które było jego dumą. Jednakże zza pleców pana Akai wyłonił się Kitsune wraz z Kotaru, chłopaki podeszli do mnie i zaskakująco oboje spytali równocześnie.
- Wszystko w porządku ?
Spojrzałam na nich ze zdziwieniem, gwałtownie odwróciłam się w stronę Pixiesa i szarpnęłam go za rękę.
- PIXIES ! Zaklęcie jeszcze działa !
- Hę?
Pixies spojrzał się na mnie potem na chłopaków, zauważył ich gniewne spojrzenia na siebie, więc z powrotem spojrzał na mnie z uśmiechem.    

- Nie , już wszystko w porządku, nie ma się co bać.
- Hę?
Spojrzałam jeszcze raz na nich i zauważyłam , że wrócili do normalności.
- Kone- chan ! Wracamy razem do domu ?
- Chyba ci się coś pomyliło głupi psie, ona idzie ze mną. Chodź Shiwo.
-HA?!
Stanęłam między nimi i obu wbiłam mój groźny wzrok prosto w ich ślepia. Niechcący wróciłam wzrokiem pomiędzy nich stał tam mój ideał. Stałam tak gapiąc się perfidnie na niego a on przyglądał mi się od stóp do głowy. Miał krótko ścięte włosy, śnieżnobiałe, zaczesane do góry, złociste wąskie oczy i usta, był wysoki, ubrany w spodnie moro włożone w glany do tego biała wyciągnięta koszulka bokserka, pełno kolczyków w uszach, przypominał trochę Pixisa, dlatego odwróciłam się w stronę wiecznie niewyspanego i znów go szarpnęłam za rękę.
- Pixies ....?
- Hym... Co się stało?
- Kto to jest ?
Wskazałam dyskretnie wzrokiem na przystojnego mężczyznę na schodach.
- A tam ... E WASHI !! Cho się przedstawić !
Osobnik powoli zszedł do nas na dół, podszedł do mnie powoli spojrzał mi głęboko w oczy, gapił się tak na mnie dopóki nie mrugnęłam.

- Ciekawe...
- Słucham ?
- Twoje oczy, są czysto jasno zielone to rzadkość gdy oboje rodziców mieli jasno niebieskie oczy.

-HA?
- Kochana, oczy mówią wszystko. Nawet mogę powiedzieć ci, że za trzy dni dostaniesz okres. A tak w ogóle to Washi jestem miło mi.
 Kończąc zdanie uśmiechnął się niby nic.
- HAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa??????!!!!!!!!!!!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział : 3 " Mroczna Historia "

Rozdział : 1. "Demon"

Rozdział : 15 " Powrót "