Rozdział : 12 " Co się stało ?"




Rozdział 12.
" Co się stało? "



Po tym niemiłym incydencie z Washim, spaliłam się ze wstydu przy wszystkich, a w szczególności przy tych dwóch debilach z mojej klasy. Po informacji której udzielił im złotooki dyskretnie spojrzałam w ich stronę, niestety zauważyłam ich namiętnie myślące twarze. Po czym z olśnieniem spojrzeli na siebie i ruszyli w moją stronę. Już czułam co się święci, zaraz będą się ze mnie naśmiewać. Nie chciałam by do mnie podchodzili lecz poczułam w tym samym momencie szturchnięcie.
- Ej .... Shiwo ....
Naoto z lekkim przerażeniem zawołał mnie do siebie, poczułam że chodzi mu o coś innego, niż robienie sobie ze mnie jaj.
- Co się stało?
- Ten koleś, to ten co go wtedy widzieliśmy z Aratą.
- Ha?
- No wiesz, ten co wtedy się zmienił w tego jastrzębia.
- Co? To na pewno on ?
- Na 100%, prawda Arata.
Arata tylko przytaknął głową, ja zaś odwróciłam się z pytającym spojrzeniem w stronę Pixiesa który rozmawiał z Washim, o tym że trzeba odesłać chłopaków do ich świata. Kiedy to usłyszałam pomyślałam, że wykorzystam okazję i uda mi się wrócić do mojego domu. Lecz w tym samym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Nawet o tym nie myśl.
Od razu rozpoznałam głos pana Hrabi i wszystkie misterne plany tak szybko jak przyszły, odeszły w niepamięć.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Ta..... Na pewno. Z resztą Pixies zajmiesz się tymi bachorami prawda ?
Pixies spojrzał w naszą stronę z lekkim nieogarnięciem.
- Co? A! Ta nie ma problemu zaraz się tym zajmę.
-Zaraz ? Trzeba ich od razu odesłać.
Kitsune ze srogością w głosie pogonił Pixiesa, który nic sobie z tego nie zrobił.
Po dłuższej chwili wszyscy ruszyliśmy w kierunku świątyni pana Akai. Pod świątynią rozstałam się z tymi dwoma deklami, żałowałam że nie mogę iść z nimi ale dla pewności Kitsune przewiesił prze zemnie swoje ramię. Tak więc przyglądałam się tylko jak odchodzą w dal be zemnie.

***

-Proszę pana możemy spytać gdzie nas prowadzisz?
Pixies spojrzał z oburzeniem na chłopaków którzy byli lekko zdezorientowani całą tą sytuacją.
- Po pierwsze jestem tylko o 2 lata starszy więc nie życzę sobie by mnie nazywano "panem", po drugie prowadzę was do waszego świata, więc nie warzcie się zgubić, bo jak znajdę ..... to zabiję od razu. Zrozumiano ? 
- Tak!
Chłopaki z przerażeniem spojrzeli na siebie i ruszyli przed siebie za Pixiesem.
Szli jakąś ledwie wydeptaną drogą w głąb lasu gdzie na końcu ukazała im się świątynia w której jeden z nich przewrócił dawniej posąg lisa. Tym razem świątynia trochę się różniła na wejściu zobaczyli błonę wyglądającą jak zorza która była uwalniana przez Denzetsu jednakże była lekko jaśniejsza.
- Tak więc młodzieży.
Pixies stanął na przeciw nim opierając jedną dłonią o biodro, a drugą przecierając sobie podbródek.
- Powiem to tylko raz więc słuchać dokładnie.
- Tak jest !
Chłopacy stanęli na baczność przed zmęczonym życiem człowiekiem.
- Wchodząc nie zatrzymujemy się idziemy przed siebie. Jako że nie jesteście istotami z tego świata gdy przejdziecie przez portal zapomnicie wszystkiego co was tu spotkało.
- Nawet  Shiwo?
Arata niepewnym głosem zapytał Pixiesa, który podszedł do niego łapiąc go za ramię.
- Nawet jej ... chłopacze, nawet jej. A teraz do przodu nie ma czasu do stracenia.
Pixies stanął za chłopakami i popchnął ich w stronę portalu ci wepchnięci przepadli w jasnoróżowej zorzy.
***
- Mimo, że ich  nie lubiłam, będę za nimi tęsknić.
Patrząc w dal zrobiłam smutną minę. Lecz nie na długo bo gdy zauważył to Kotaru podbiegł od razu do mnie.
- Spokojnie Kone-chan jak będzie Ci smutno zawsze możesz podejść do mnie i możemy wspólnie pobaraszkować.... Jeśli tylko zechcesz ... oczywiście.
Kotaru kończąc to zdanie uśmiechnął się do mnie zachęcająco, jednakże zakrywając mi swoją dłonią całą twarz Kitsune, ruszył do boju gry słownej.
- Ah tak ? Taki niby cwany jesteś ? Wiedz, że do lisa akurat tobie jest daleko. A z resztą ONA nigdzie się nie wybiera, aktualnie ma zamiar iść się wykąpać i spać...
Nie mogłam słuchać bezczynnie jego beznadziejnego ględzenia o dupie Marynie.
- Cssso... Ty nie powiesz...
Spojrzałam na niego wyrywając twarz z pod jego łapska.
-  Na pewno w środku dnia mam ochotę się przespać. Yhymmm.... Co ja jakaś babcia jestem ?!
- Co proszę ?!
Kitsune spojrzał na mnie zdziwiony.
- To wam jest potrzebny sen, nie mi. Z resztą ... oboje powinniście  mi dziękować.
- Co ? / Jak to ?
Obu pchlarzy z szokiem i niedowierzaniem spojrzało się w moją stronę.
- Tak, dokładnie gdyby nie ja Pixies nic by nie zdołał, i dzięki mnie Kotaru żyjesz.
- A co ze mną?
Kitsune zapytał obojętnym głosem, jednakże czekającym na coś z nadzieją.
- Ty ?! HA! Ty to powinieneś się wstydzić! Przez ciebie Othis mógł zginąć !
- Przez zemnie ?! Niby jak ?!
- To, że nic nie pamiętasz nie oznacza że siedziałeś na dupsku i nic nie robiłeś. To ty kazałeś wpędzić go do tych ciemności!
Kitsune z niedowierzaniem spojrzał w stronę Othisa, po czym spuścił głowę.
- Nie wiem jak ty, ale ja muszę się położyć. 
Kitsune udał się w kierunku świątyni. Ja zaś ruszyłam w kierunku Kotaru, złapałam go za rękę, po czym uderzyłam czołem o jego tors. Kotaru w szoku zareagował tak jak zwykle.
-UUUuuu... Ukochany cię zostawił to jednasz szukasz pocieszenia w moich ramionach ?
Po tych słowach on przygarnął mnie do siebie bardziej drugą ręką, kładąc ją na mojej głowie. Zaczął być dumny z siebie, a ja w tej samej chwili zaczęłam beczeć.
- Oj !?
- Cieszą się, że żyjesz .... Pomimo faktu, że cię cie lubię.
Kotaru w szoku spojrzał na mnie i szybko odsunął mnie od siebie.
- E ! Bo zasmarkasz mi całą bluze. Ale cieszę się, że cieszysz się na mój widok. A teraz....
Kotaru złapał moją opuchniętą, obryczaną twarz.
- Zaprowadzę cię do Kitsune.
- Nie, nie chcę tam wracać...... Chodźmy do ciebie... Proszę.
Pchlarz cały podjarany jak by mógł zaczął by machać ogonem.
- Co ?! Naprawdę ?! Chcesz przyjść do mnie?
Spojrzałam się na niego już z ironią.
- Tak, tak, a teraz choć.
Złapałam go za rękę i prowadziłam do sypialni, która znajdowała się nie daleko naszej. Po wejściu zobaczyłam pięknie urządzony pokój, pełno zdjęć rodzinnych i nie tylko. Moją uwagę przykuły dwa zdjęcia, pierwsze to Kotaru prawdopodobnie ze swoją matką i ojcem bo rozpoznałam pana Utsuki, a drugie to dwójki dzieci z uszami. Podeszłam do niego z zaciekawieniem i wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana.
- Nie gap się tak na nie bo wypalisz w nim dziurę.
Ocknęłam się zaraz gdy usłyszałam z bardzo bliska głos Kotaru. Był nachylony tuż przy mnie gdybym delikatnie się ruszyła mogło by się to źle skończyć.
- Przepraszam, po prostu jestem w szoku, że masz tyle zdjęć. Kitsune nie ma ani jednego, szczerze to nie wiedziałam, że w ogóle macie aparat i w ogóle.
- Ha ?!! Co !? Pochował wszystkie ?
Kotaru wyglądał na rozbawionego, zaraz po tym jak powiedziałam mu, że Kitsune nie ma żadnego zdjęcia. Po chwili złapał zdjęcie na którym byli młodzi chłopcy.
- To właśnie, ja i Kitsune. Jak mieliśmy na wasze jakieś 4 lata ?
W tym momencie mnie zamurowało, ponieważ dzieciaki ze zdjęcia wyglądały jak papużki nierozłączki.
- Co.
- No może nie wyglądamy teraz na takich ale, kiedyś wszędzie było nas pełno.
- Co się stało, że no wiesz ....
- Niestety  ci kochana nie powiem, a teraz ... coś do picia ?
- Eh... Herbatę.
Po dłuższej chwili rozmowy o pierdołach i wypiciu herbaty stwierdziłam, że muszę odetchnąć świeżym powietrzem. Gdy chciałam przedstawić mój plan Kotaru zauważyłam,że odleciał w najlepsze usnął zanim zdążyłam zauważyć. Zrezygnowana pozmywałam po nas szklanki i napisałam mu kartkę, że wyszłam. Po wyjściu na zewnątrz świątyni usiadłam na jej schodach, moją uwagę przykuła droga którą Pixies odprowadził chłopaków. I tak jak zawsze w takich sytuacjach nie byłabym sobą gdybym nie poszła tą ścieżką. Idąc nią robiło się powoli ciemno, ale nie chciałam zawrócić bo czułam, że na końcu jej coś znajdę. I tak jak myślałam znalazłam, znalazłam małą świątynie, ale i dwójkę przeciętnego wzrostu ludzi kłócących się. Kobieta i mężczyzna wyglądali jak para która ma jakieś rozterki miłosne nie chciałam im przeszkadzać więc trzymałam dystans kryjąc się za drzewem. I wtem z gruchy ni pietruchy laska na legalu zniknęła. Tak zniknęła zrobiła puf i nawet nie było magicznego dymu z ni kąt, jakby ktoś ją tepnął. Zrobiło mi się wtedy nawet żal kolesia więc podeszłam do niego.
- Em.. Przepraszam, niechcący widziałam jak się pokłóciłeś ze swoją....
- Haa??!!!
Koleś ze zdenerwowaniem na mnie spojrzał no normalnie mnie zjadał wzrokiem. Miał tak czerwone oczy że wchodziły w czarny, blada twarz idealnie z nimi kontrastowała. Do tego czarne proste włosy do ramion. I wtedy pomyślałam sobie ... mam przesrane. Koleś ruszył w moją stronę, zaczęłam biec z całych sił  bo czułam, że coś tu nie gra. Nim się obejrzałam był przede mną,wystraszyłam się go tak bardzo, że moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Dzieliła nas tylko lekka szpara przebijającego się zachodzącego słońca.
- Trzy.... Dwa......
Czarno włosy wpatrywał się w znikającą smugę słońca, już wiedziałam, że to się źle skończy no byłam pewna. Mimo, że nie wiedziałam co mi zrobi, maiłam tyle opcji do wyboru. Przecież w tym świecie jest wszystko możliwe. Ze łzami w oczach już z niemocy i przerażenia skuliłam się przed napastnikiem, ten zaś zaczął się śmiać z dumy i podniecenia.
- Jeden ...
Poczułam jego obecność przede mną, zaczęłam trząść się ze strachu. Byłam pewna, że zaraz do czegoś dojdzie i się nie myliłam. Złapał mnie jedną ręką za gardło i postawił na równe nogi, lecz na tym się nie skończyło, zaciskał swoją dłoń mocniej unosząc mnie wyżej nad ziemię. W pewnym momencie zapłakana nie mogłam złapać ani odrobiny powietrza. Zaczęłam się miotać i szarpać na wszystkie możliwe sposoby i strony. Powoli zaczęło robić mi się ciemno przed oczami, całe moje nędzne życie przeszło mi przed nosem. I tak w pewnym momencie myślałam, że już pomnie gdy poczułam ulgę na szyi. Ocknęłam się na moment i ujrzałam czerwonookiego z całą poparzoną twarzą, przede mną  stał chłopak coś do mnie mówił ale gonie usłyszałam poczułam tylko jak wciąga mnie na swoje plecy.

***
Kotaru przebudził po chwili zerwał się i zaczął się rozglądać. Nie zauważył po mnie ani śladu zdezorientowany, wstał z łóżka i podszedł do łazienki otworzył ją energicznie. Po wzięciu szybkiego gorącego prysznicu z obawy, że wrócę szybko się ubrał w szorty i obcisłą koszulkę na na ramkach. Wycierając jeszcze włosy ręcznikiem podszedł do aneksu i zauważył na nim leżącą kartkę o de mnie.
- Jasna cholera...
Z przerażeniem złapał się za brodę i szybko udał się w stronę drzwi. Wybiegł na zewnątrz i zaczął się rozglądać, ale nie było po mnie śladu.
- No nie ! Nie, nie, nie..... Kitsune mnie zabije.
Kotaru złapał się za głowę i wyczochrał swoje wilgotne włosy.
 -Kotaru myśl rozsądnie,nie panikuj, Kitsune śpi o niczym się nie dowie.
- KOTARU!!!
- No i misterny plan w pizdu.
Kotaru przybrał swoją dotychczasową formę dupka i odwrócił się do szukającego go Kitsune.
- Czego?
- Jest z tobą Koneko ?
"Jestem w dupie" Kotaru szukał po głowie jakiegoś rozwiązania, jak skłamać że ...
- Paniczu !
- Co / Co !?
Oboje spojrzeli w stronę przerażonej Sarabi, ta zaś z ledwością złapała powietrze.
- Jeden ze stróżujących wilków zdał raport !
- I co z związku tym ? 
Kitsune spojrzał na Sarabi lekceważąco.
- Powiedział, że widział Panienkę jak ruszyła w stronę lasu.
Kitsune spojrzał z przerażeniem na Kotaru ten zaś od razu ruszył w stronę lasu.
- Kotaru ! Zaczekaj, co to ma wszystko znaczyć !? Nie ma jej z tobą ?
- Nie mówiłem, że jest ze mną!

- Jak mogłeś jej nie pilnować !
- Ja ?! To ty zacząłeś !Kitsune patrzył ze złością na Kotaru który znowu zaczął iść w kierunku lasu.
- Aaa... Do cholery, dobra idę z tobą.
- Że co ?! Chyba coś ci się stało ?! Nigdzie ze mną nie idziesz.
-  A od kiedy ty mi niby możesz rozkazywać ha ?!
Kotaru spojrzał ze złością na Kitsune i podszedł do niego łapiąc go za koszulkę.
- Co ty sobie myślisz nawet  nie możesz się zmienić jesteś bezużyteczny. Zanim ją znajdziemy minie sporo czasu wlekąc się tak jak ty. Tsss... Jeszcze żebyś umiał się w pełni zmieniać. 
Kitsune zacisnął ze złości pięści i wziął głęboki wdech.
- Po prostu przyprowadź ją całą i zdrową.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział : 3 " Mroczna Historia "

Rozdział : 1. "Demon"

Rozdział : 15 " Powrót "