Rozdział :13 "Gdzie ja jestem ? "


Rozdział 13.
" Gdzie ja jestem?! "



Kilka godzin później obudziłam się widząc piękny drewniany sufit. I wtem nagle mnie olśniło, zerwałam się z łóżka w panice. Zatrzymała mnie jedynie na łóżku czyjaś ręka, ręka należąca do chłopaka , który zasnął przy łóżku w pozycji siedzącej lecz na wpół leżącej na łóżku, wyglądał dość młodo choć nie ukrywam że nie zdziwiło by mnie, że ma jakieś tysiąc lat, czy coś w tym stylu. Miał na sobie czerwoną bluzę z kapturem naciągniętym na głowę, z pod niego wystawały średnio przycięte rozczochrane jasno brązowe włosy. Twarz miał lekko schowaną w jednej z rąk. Nie chcąc go budzić, rozejrzałam się po pomieszczeniu, było bardzo przytulne. Była to mała chatka cała drewniana, spodobało mi się tam. Rozglądając się po pokoju zauważyłam ogromny stojący zegar dochodziła północ. Lekko zmartwiona faktem, że Kitsune i Kotaru, albo mnie szukają, albo właśnie się kłócą kto kogo miał pilnować. I mając w głowie myśl, że jak się znajdę to mi się porządnie oberwie lekko mnie przerażała. Więc wybrałam tą lepszą opcje i zdjęłam koc który przykrywał krzesło stojące obok mnie i przykryłam mojego wybawiciela, a sama zasnęłam w dobre.

Czułam się tam bezpiecznie więc nic przed tym mnie nie powstrzymało.
Obudziłam się równo ze świtem, zakapturzonego chłopaka już nie było, a koc leżał na krześle. Była 6:30 usiadłam na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu, nim się zorientowałam do pokoju z innego pomieszczenia wszedł wybawiciel. Miał na sobie tylko luźne szare dresy i ręcznik na głowie. Nie ukrywam, że jego tors mnie nie powalił, w porównaniu do tych pchlarzy, on... nic tam nie miał. 

- O już wstałaś ?
Z pod ręcznika wyłoniła się po prostu "ładna'' twarz. Jego oczy przyciągały moje, coś.... coś niesamowitego, mieściło się w tych oczyskach. Chłopak podszedł do szafki i wyciągnął granatowy bezrękawnik  z kapturem, po czym podszedł do mnie i dotknął ręką moje czoło.
- Wygląda na to, że nic ci nie jest. Dobrze, że przechodziłem tamtędy bo mogło by być krucho z tobą.
Poczochrał mnie po włosach i się uśmiechnął.
- Ha? Jak to mogło by być ze mną krucho ?
- No bo przecież wpadłaś na demona czystej krwi.
- Co ?
Zatkało mnie skoro niedawno "czarna magia" przysporzyła nam tyle problemu to co to przy demonie .... I to czystej krwi?!
Siedziałam z miną co ja tu w ogóle robię przez chwilę.
- No ale na szczęście nic ci nie zrobił, dobrze że znam kilka sztuczek jak się uchronić w tej dziczy. W końcu szary człowiek musi sobie radzić w takich sytuacjach. Co nie ?
CO!? To on jest człowiekiem ?! Ta wiadomość mnie ucieszyła i to bardzo.
- Chwila moment ....
- Hymm ?
- Jesteś człowiekiem ?
- No tak, a co nie widać ? Ty raczej też co nie ?
- Tak, ale... jestem w szoku.
- A co w tym szokującego ?

- To, to oznacza, że ty wiesz gdzie jest .... to przejście ?!
- Co? Jakie przejście.
- No przejście do naszego świata! Do świata ludzi ! Do normalnego życia bez dziwnych stworów i w ogóle !
Chłopak spojrzał się na mnie z zdezorientowany. I przybrał poważny wyraz twarzy.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
Zbliżył się do mnie na krok.
- Każda wiedźma chciała mi to wpoić, że jest stąd wyjście. Myślisz, że ci uwierzę ? Kim ty niby jesteś? Łatwo dałaś się oszukać. Mówić to co inne stwory tego świata! Haa .. ??!!  Pomyśleć, że też to w to uwierzyłaś ?
Spojrzałam na niego z powagą tak jak on na mnie.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem stąd. Przywlókł mnie do tego świata jeden z tych stworów i nie zamierzam tu zostawać ani chwili dłużej. Dlatego wiem, że na pewno gdzieś jest to przejście i  na pewno istnieje, a ja je znajdę.

 Chłopak odsunął się ode mnie i złapał się za głowę.
- Ehhhh... Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę ci zaufać.
Ucieszyłam się jak usłyszałam te słowa. Ale starałam się nie pokazać tego po sobie.
- To znaczy, że pomożesz szukać mi przejścia ?
Chłopak spojrzał na mnie zastanawiająco.
- Nie wiem.
- Ale czego nie wiesz ?
- Nie wiem czy to nie jest kolejna pułapka.
- Pułapka? To znaczy ?
- Kiedyś pewna kobieta, jeszcze jak żyłem w normalnym świecie, zapytała się mnie czy nie chcę żyć lepiej, wyglądała na bogatą, wiesz elegancka kobieta z wypchanym portfelem w typie każdego faceta. Myślałem, że chce wspomóc mnie finansowo, bo pracowałem w tedy na kasie w Sturbunie, więc nie miałem nic do stracenia. Gdy skończyłem zmianę zabrała mnie do dość drogiej restauracji, i wtedy wysunęła mi pod nos kartkę. To był kontrakt który miałem podpisać.
- I co podpisałeś go ?
- No raczej, dlatego tu jestem, wykiwała mnie zaraz po tym jak go podpisałem, obudziłem się tutaj i już jej nigdy nie widziałem.
- Są tu jeszcze jacyś ludzie ?

- Eeee...? No raczej, jest nas nie dużo bo 10, ale razem z tobą teraz 11.
-  I wszyscy zostali oszukani przez tę kobietę ?

- Nie niektórzy się tu urodzili i wychowali jak Babunia Ami.
- Haaa.. ? Babunia Ami ?
- Co taka zdziwiona ? Spokojnie to normalna szurnięta babcia.
Zaczął się ze mnie śmiać i poszedł w stronę aneksu kuchennego.
- Szurnięta? Co masz na myśli nazywając ją tak?
Chłopak chwycił szklankę i powoli zaczął ją napełniać wodą.
- Heh... Czemu szurnięta.... Szczerze nigdy się nie zastanawiałem czemu ludzie tak na nią mówią. Chociaż ktoś mi kiedyś gadał, że opowiada niezrównoważone historie, o tym jak niby została obroniona przez te potwory, czy też jak widziała dawno temu powietrze które wciąga wszystko w jakiś wir. Nikt jej nigdy nie wierzy w te  bzdury, pomimo że każdy ma do niej szacunek.
Gdy skończył mówić wziął dwa duże łyki, woda ciekła mu po brodzie więc szybko ją wytarł. Spojrzał się na pustą szklankę i odstawił ją do zlewu. Przyglądałam mu się uważnie, miał w sobie coś co mnie intrygowało, był po prostu zwyczajny. Nie wybuchał gniewem bez potrzeby, sam się pewnie pilnował nie mógł mi do końca zaufać. Po opłukaniu szklanki chłopak się odwrócił w moją stronę oparł się o aneks i przyjrzał mi się uważnie, jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy.Nie wiem czemu ale jego wzrok spowodował na mojej buzi czerwone wypieki. Musiałam przerwać tą niezręczną ciszę.
- C..c..coś się stało, mam coś na twarzy?
Chłopak zorientował się, że zawiesił przez dłuższy czas na mnie swój wzrok.
- A ! Przepraszam zamyśliłem się ...
Uśmiechną się do mnie szeroko.
- Tak sobie tylko pomyślałem, że nie znamy swoich imion.
Podszedł do mnie żwawym krokiem i szybkim ruchem wyciągnął swoją dłoń do przodu, przyznam trochę mnie to zlękło.
- Arash.
Spojrzałam na niego, na jego twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha, nie miałam się czego bać, więc uścisnęłam jego dłoń i również się uśmiechnęłam.
- Koneko.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział : 3 " Mroczna Historia "

Rozdział : 1. "Demon"

Rozdział : 15 " Powrót "